Poza działaniami ogrodniczymi i permakulturowymi, od lat wciąż rozwija się moja cicha domowa wytwórczość w zakresie żywego rzemieślniczego octu. No i już mniej cicha sprzedaż, bo od kilku lat dzielę się naszymi butlami z octem z klientami na naszym stoisku targowym i w sklepie on-line.
Co roku, w zaciszu naszej kuchni powstają dziesiątki szklanych słojów z nastawami octowymi, w których powoli, przez pół roku dojrzewają te wyjątkowe eliksiry zdrowia, smaku i urody. Wyjątkowe, bo są jednocześnie wartościowym materiałem kulinarnym i łatwo dostępnymi do domowego wykorzystania naturalnymi probiotykami. Można je stosować w celu delikatnego równoważenia działania naszego organizmu. Można korzystać z nich jako bazy do kosmetyków. A można się po prostu cieszyć smakiem popraw, którym niewielki dodatek octu dodaje zaskakująco wyraźnej barwy smakowej.
Ci z was, którzy wpadli w nałóg domowego octowania (tu polecam nieustająco grupę FB Octomania) na pewno mnie rozumieją, a Ci, którzy trzymają się na uboczu tego szaleństwa może chcieliby dowiedzieć się więcej o tym co niby tak wciąga ogrodniczkę permakulturową w to zajęcie dalekie od głównego nurtu prac kuchennych i rozrywek rękodzielniczych.
Będzie dziś kilka wyjaśniających temat argumentów, no i będzie trochę wiedzy o occie, który jest już coraz popularniejszy, ale wciąż jeszcze nie dość doceniany przez zwolenników zdrowego żywienia i smacznej kuchni. O tym jak się robi ocet domowy i jak skorzystać z jego pro-zdrowotnych właściwości napisałam już jakiś czas temu w artykule: ‚Czas na octy lecznicze’. A poniżej trochę moich najnowszych impresji po kilku latach nauki i pracy z octem domowym.
Po pierwsze o pracy. Istotą tworzenia gospodarstwa, czyli ‚homesteading’ jest tworzenie różnorodnego środowiska do zdrowego życia w oparciu o własną i lokalną żywność i wspierający ogród. W tym kontekście praca przy tworzeniu octu ma przyjemną kontemplacyjną wartość długo powstającego produktu, sensu rzemiosła. Wyjątkową radością jest dobieranie składników, a potem obserwowanie pracujących najpierw drożdży (fermentacja alkoholowa), a później bakterii octowych, dbanie o to, żeby przez wiele miesięcy przechowywać octy w dobrych warunkach przeciwdziałając zepsuciu się i w efekcie zamykając w gotowych butelkach piękny, wyjątkowy i za każdym razem inny płyn. Taka praca ma w sobie dużo medytacyjnej elegancji, i tak jak produkcja wina wymaga coraz większych umiejętności i doświadczenia.
Czytaj dalej